Nie sposób jednoznacznie sklasyfikować górskich widoków przez pryzmat pory roku, jednakże uważam, że jesień jest wysoko w tej klasyfikacji. Pierwszy październikowy, przedłużony weekend spędziłem na Podhalu w poszukiwaniu jesiennych kadrów. W tym wpisie przedstawię Wam miejsca zarówno w Tatrach jak i w najbliższej okolicy, gdzie można podziwiać jesień w pełnej krasie.

Zanim przejdziemy to propozycji jesiennych wycieczek kilka słów o warunkach panujących w górach o tej porze roku. Polska złota jesień prócz tego, że jest piękna potrafi być również kapryśna, tym bardziej na Podhalu. Wrzesień, październik, listopad to miesiące gdy poranne przymrozki w wyższych partiach gór są standardem, tak samo jak oblodzenie i pierwsze opady śniegu. Moje absolutne minimum na jesienne wycieczki w góry to: ciepła kurtka, rękawiczki, czapka, termo bielizna (bluza). Taki minimalny zestaw pozwoli nam w pełnym komforcie termicznym wędrować tatrzańskimi szlakami.

Wędrówkę rozpocząłem z Kuźnic a moim pierwszym celem były Czerwone Wierchy. Czerwone Wierchy to istna mekka jesiennych zdjęć w Tatrach. Zbocza porośnięte są trawami, które na jesień przyjmują różne odcienie czerwieni i żółci, stąd nazwa Czerwone Wierchy. Miałem ogromne szczęście ponieważ o poranku przyświeciło słońce, które dodatkowo wydobywa barwy czerwieni ze zboczy. Ja na szczyt Kopy Kondrackiejj dostałem się z Kuźnic, idąc przez Polanę Kondratową, przełęcz pod Giewontem i na Kopę Kondracką. To nie jedyny szlak który tutaj prowadzi, możemy się tutaj dostać z Kir, przez Dolinę Małej Łąki, lub dla najbardziej wygodnych, wjechać kolejką na Kasprowy Wierch a następnie czerwonym szlakiem na Czerwone Wierchy (opcja dla wygodnych wyklucza wschód słońca, ponieważ kolejka startuje po wschodzie).
Po zdobyciu Kopy Kondrackiej przyjąłem kierunek Kasprowy Wierch, niestety warunki nie sprzyjały i z tego odcinka nie mam nic ciekawego do pokazania. Ale z doświadczenia wiem, że widoki są również ciekawe. Po dotarciu na Kasprowy zszedłem do schroniska w Murowańcu, aby stamtąd kierować się na Przełęcz Zawrat. Po drodze mijałem Czarny Staw Gąsienicowy, który również jest miejscem w którym jest co oglądać. W tym miejscu można obrać kierunek Kościelec, który w jesiennych kolorach i przy ciekawym świetle prezentuję się bardzo ciekawie.

Podejście pod Przełęcz Zawrat w jesiennych warunkach jest wymagającym odcinkiem. Lekkie oblodzenia, zacieniony szlak, łańcuchy to wszystko sprawia, że często dochodzi tutaj do wypadków. Gdy ja byłem przy Zmarzłym Stawie, TOPR interweniował właśnie na odcinku pod przełęczą. Po wejściu na przełęcz rozpościera się ciekawy widok na dolinę Pięciu Stawów Polskich. Ja nie miałem już zbyt wiele czasu, dlatego szybko rozpocząłem zejście do schroniska. Tutaj też zakończyłem pierwszy dzień wędrówki.

Poranek dnia drugiego nie był tak choiny jak poprzedni, kierowałem się na Szpiglasową Przełęcz w towarzystwie mgły i niskich chmur, szkoda, ponieważ ominęły mnie ciekawe widoki. Po pierwsze sama D5SP robi wrażenie o każdej porze roku, a po drugie widok ze Szpiglasowego Wierchu w dolinę jest również imponujący. W związku z tym, że nie było przerw na zdjęcia szybko znalazłem się po drugiej stronie przełęczy. Chmury zniknęły dopiero na wysokości Mnicha. Po dotarciu nad Morskie Oko, postanowiłem zrobić rundkę wokół najpopularniejszego z polskich stawów. Spory wiatr wzburzył taflę jeziora, więc na odbicie kolorowych gór w lustrze wody stawu nie było szans. Pomimo tego udało się zrobić kilka zdjęć w tym zastępczy helikopter TOPR, pożyczony od Policji, to dość ciekawe zjawisko na niebie, ponieważ ja jestem przyzwyczajony do czerwonego Sokoła.


Podhale to Tatry, ale nie tylko, jeden z dni wykorzystałem na wędrówkę do Małe Ciche, aby zobaczyć jak Tatry prezentują się z tego miejsca. Tatrzańskie zbocza to nie Bieszczady, tutaj przeważającym gatunkiem drzewostanu są świerki, dlatego też nie ma efektu „łał jak kolorowo”, początkowo sądziłem, że jestem po prostu za wcześnie, ale gdy pojechałem na ryby nad jezioro Czorsztyńskie, okazało się, że to nie o czas chodzi, ale o drzewostan.

Czorsztyn to już nie Podhale, ale wspomnę o tym miejscu, ponieważ wiem, że to częsty kierunek wycieczek właśnie podczas pobytu na Podhalu. Jesienne kolory Czorsztyna, tym bardziej obserwowane z poziomu jeziora robią wrażenie. Tutaj zdecydowanie więcej jest liściastych gatunków drzew niż iglastych, a to sprawia, że brzegi jeziora mienią się w kolorach jesieni.


To koniec mojego pobytu na Podhalu, następny kierunek Bieszczady, zachęcam do obserwowania i pozostawienia email. Raz miesiącu będę wysyłał newsletter w którym informuje o wyprawach z danego miesiąca, jak i o moich planach na bieżący miesiąc. Do usłyszenia.